Otworzyłam drzwi do mieszkania i po cichu weszłam do
środka. Paliło się światło, więc Midnight nie spał.
- Hej, Lily! – zawołał Midnight.
- Cześć. Potrzebuję pomocy – powiedziałam, zdejmując
buty i wchodząc do salonu. Nie chciałam go obciążać, ale byłam zdeterminowana
zrobić to co chciałam.
- Coś się stało? – spytał lekko zaniepokojony.
- Nie – pokręciłam głową. – Wszystko dobrze, ale… Kojarzysz
Jasona, co nie?
- Barmana z Legends? Tak, a co? Jest z nim jakiś
problem?
- Miles Cavarelli go sobie… Przywłaszczył? Tak,
chyba można to tak nazwać. I ja chcę go odbić.
Midnight wytrzeszczył na mnie oczy. Rozumiałam to –
gdyby on powiedział mi coś takiego pewnie też bym tak zareagowała.
- Mówisz poważnie? Naprawdę chcesz zrobić coś tak
niebezpiecznego dla jakiegoś barmana?
- Tak, tak, wiem. Ale tu nie chodzi tylko o niego.
Wiesz, że mam porachunki z tym kretynem. Chcę się zemścić, tylko… – usiadłam
obok niego na kanapie, wzdychając ciężko. – Wkurza mnie, że nie mogę go udupić
jak należy. Dostałby za swoje gdyby trafił w ręce Interpolu.
- No tak, ale wiesz, jeżeli jego złapią to on nas
wyda i wszystkich nas wsadzą.
- Tak, wiem, właśnie dlatego tak mnie to denerwuje.
- No dobra,
przejdźmy do konkretów. Masz jakiś plan? – spytał. Wiedziałam, że mi nie odmówi i że mogę na
niego liczyć i właśnie dlatego czułam się winna. Wykorzystywałam to i narażałam
jego życie.
- Ogólny. Po pierwsze muszę trochę zmienić wygląd,
choćby ze względu na policję. Po drugie zorganizować sobie jakieś wsparcie, a
po trzecie dowiedzieć się gdzie on go wywiózł. Najprościej byłoby namierzyć
jego komórkę. Można poprosić Gerorge’a.
- Tak, racja. Ale nie wiadomo czy uda nam się
czegokolwiek dowiedzieć – zauważył. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć,
pokręcił głową – No dobra, przyjmijmy, że jednak się uda. Jeśli już będziemy to
wiedzieli, co robimy?
- Ja tam pójdę. Spróbuję się tam wkraść i
rozpieprzyć cały ten jego burdel. Jeśli nie wydam go Interpolowi to chociaż
sama zrobię wszystko, żeby facet splajtował.
- Niby jak? To będzie musiało trochę potrwać, w
dodatku jest bardzo niebezpieczne. Zresztą nie zgadzam się, żebyś robiła to
wszystko sama, w ten sposób prosisz się o śmierć.
- Nie będę nikogo narażać, Midnight. To moje stare
sprawy, poradzę sobie z nimi.
- Lily, proszę cię – spojrzał na mnie błagalnie.
Przygryzłam wargę. Z jednej strony nie chciałam, żeby ze mną jechał a z drugiej
bałam się, że jeśli nie znajdę mu jakiejś roboty to może zrobić coś głupiego na
własną rękę.
- Okay. Załatw mi proszę kwestię namierzenia go i
pomóż mi dowiedzieć się w jakich bankach ma konta. Poproś George’a, żeby
spróbował je zhakować i przekazał mi wszystkie informacje, jakie zdobędzie.
Jest mi to winny po tym, jak uratowałam mu tyłek przed policją – stwierdziłam,
wywracając oczami na wspomnienie tragikomicznej akcji ratowania kumpla.
- No dobra. A później?
- Później tam pojadę z bronią, nadajnikami i
pluskwami. Zostań tu i śledź przebieg wydarzeń. Przyjedź w razie sytuacji
kryzysowej – ostatnie zdanie wymówiłam z pewnym trudem. – Ale naprawdę
kryzysowej, a nie pierwszej lepszej strzelaniny.
- Dobrze, Lil. Ty podejmujesz decyzje – zgodził się
niechętnie. – Ale… Potrzebujesz kogoś, kto byłby na miejscu w razie nagłej
potrzeby.
- Znasz kogoś takiego? Kogoś kto byłby w stanie
zaryzykować dla takiej sprawy? Przecież to kwestia osobistych zatargów, nikt
normalny by się na to nie zgodził.
- Tak, ale facet, o którym myślę nie jest całkiem
normalny. To naprawdę postrzelony gość, no i wisi mi trochę kasy. Nie jest w
stanie się wypłacić, wiesz jak jest. Kiepsko mu szło, teraz bierze zlecenia,
ale ma ich mało – wzruszył ramionami.
- Masz do niego zaufanie? – spytałam, patrząc na
niego poważnie. Nie uśmiechała mi się perspektywa przeprowadzenia jakiejkolwiek
akcji z całkiem obcym człowiekiem.
- Tak, jest lojalny. Odwaliłem z nim kiedyś kilka
zadań. Stare sprawy – stwierdził obojętnie. Wyglądał jakby nie chciał bliżej
tego omawiać, więc nie drążyłam tematu.
- No dobra – zgodziłam się po chwili zastanowienia –
Ale powiedz mi chociaż cokolwiek o nim.
- Nazywa się Christopher Walker, ma dwadzieścia
siedem lat. Mafia zabiła jego dziewczynę i ciężko to przeżył, ale nie złamał
się. Nadal działa. Bardzo dobrze posługuje się bronią i jest sprawny fizycznie.
Może ci się przydać.
- W porządku – skinęłam głową. – Pomożesz mi w
małej… Transformacji? – uśmiechnęłam się prosząco, a Midnight wywrócił oczami i
westchnął znudzony, ale zauważyłam, że powstrzymuje uśmiech.
- Od czego zaczynamy? – spytał ostatecznie.
Wyszczerzyłam się bezczelnie.
- Od włosów. Tylko skoczę na małe zakupy – z tymi
słowami wzięłam portfel i wyszłam z domu. Pojechałam do galerii handlowej,
kupiłam parę potrzebnych rzeczy i wróciłam do domu. Szczerze mówiąc trochę
jednak współczuję Midnightowi, że będzie się musiał użerać z moimi włosami. I
ogólnie ze mną, ale do tego już chyba przywykł przez ostanie siedem lat.
***
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Możesz zginąć,
Lily – powiedział cicho Midnight, spłukując moje świeżo pofarbowane włosy.
- To nie pierwszy raz – uśmiechnęłam się lekko.
Martwił się o mnie, ale to była codzienność. Było wiele takich akcji, podczas
których mogłam zginąć, ale to nie oznaczało, że nie powinnam ryzykować.
- Wiem, ale Cavarelli to niebezpieczny facet. Czy
jakiś dzieciak na pewno jest wart tego, żebyś robiła to wszystko? Pamiętasz co
się stało z Yoshu?
- Tak, pamiętam. Ale chcę to zrobić. Naprawdę.
- Skoro tak… To ty podejmujesz decyzje – podał mi
ręcznik. – Gotowe.
- Dzięki – powiedziałam, siadając prosto. Moje włosy
były teraz brązowe. Wytarłam je i wysuszyłam suszarką, a potem skręciłam
lokówką, przez co stały się też trochę krótsze. Wyglądałam inaczej, trudno
powiedzieć czy na korzyść, czy nie. Nigdy nie przejmowałam się zbytnio swoim
wyglądem, dlatego też nigdy się nie malowałam, ale tym razem nałożyłam podkład,
tusz do rzęs, eyeliner i ciemną szminkę, czyli ogólnie wyglądałam jak dziwka.
Miałam na sobie szorty i bluzkę na ramiączkach, a do tego trampki.
- I jak? – spytałam, obracając się. Midnight
przyjrzał mi się i starał się nie wyglądać na niezadowolonego, ale wiedziałam,
że nie ma o moim aktualnym wyglądzie najlepszego zdania.
- Tak, wiem, nie musisz nic mówić – zaśmiałam się. –
Przynajmniej jest inaczej niż zwykle, a o to chodziło.
Założyłam
duże okulary przeciwsłoneczne i wzięłam komórkę.
- Zamierzasz dzwonić do George’a? – spytał Midnight,
wycierając ręce.
- Tak – odparłam, wybierając jego numer.
- Halo? – odebrał. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cześć. Mam do ciebie sprawę. Potrzebuję paru
informacji.
- Jakich i o kim? – spytał bez emocji. Jego ton
sugerował, że uważał, iż będzie to kolejne banalne, rutynowe zadanie, z którym
upora się w kilka godzin. Ciekawe tylko, jaka będzie jego reakcja, gdy dowie
się o kogo chodzi.
- Cavarelli. Konta bankowe, hasła. Potrzebuję
namierzyć jego komórkę i dowiedzieć się, gdzie przewiózł ludzi, których
ostatnio zgarnął – wymieniłam. Po drugiej stronie słuchawki przez chwilę
panowała cisza.
- Okay, postaram się. Ale niczego nie obiecuję, sama
wiesz.
- Jasne. Zadzwoń do mnie, gdybyś się czegoś
dowiedział.
- W porządku. Już zabieram się do pracy.
- Na razie – z tymi słowami się rozłączyłam.
- I jak? – spytał Midnight, sprzątając wszystkie
rzeczy, które pozostały po farbowaniu i skręcaniu moich włosów.
- Och, zostaw to. Ja posprzątam – stwierdziłam
stanowczo, zabierając mu z ręki opakowanie po farbie do włosów. Midnight rzucił mi przelotne spojrzenie pełne ulgi i wyszedł, a ja zabrałam się za ogarnianie łazienki.
________________________________________________________________________
Ojejku, tak strasznie was przepraszam za tą wielką przerwę, ale wakacje miałam takie zawalone, nie miałam wen i wogóle masakra, ale się poprawię, naprawdę <3 Kocham was strasznie i mam nadzieję, że mi wybaczycie. Do zobaczonka :)
Super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3
†Marika†
Autorko, przestań pisać do szuflady! Zapraszamy do sprawdzenia naszego portalu www.wydacksiazke.pl. Przetestuj system, w którym możesz samodzielnie zaprojektować i opublikować własną książkę.Po więcej informacji na temat self-publishingu zapraszamy na www.blog.wydacksiazke.pl Pozdrawiamy, WydacKsiazke.pl
OdpowiedzUsuń